„A gdzie tamte są podwórka?” – to wcale nie pytanie retoryczne, a tytuł koncertu, który odbył się w 22 sierpnia w Centrum Teatru Muzyki i Tańca w Kutnie. Był lekki i wesoły w formie, a jednocześnie prowokujący do refleksji w treści, zarówno dla dzieci, jak i rodziców przybyłych na wydarzenie.
Kapela, nieraz już goszcząca na Rynku Zduńskim, powitała się z widownią urokliwym utworem „No bo Kutno to właśnie jest Kutno”, czyniąc w ten sposób to miejsce tytułowym podwórkiem, na którym będą się działy niesamowite rzeczy. Sami muzycy zresztą nadali sobie nazwę „kapeli podwórkowej”, właściwie przypisując sobie skojarzenia uczuć swojskości, beztroski i żwawości, jakie tego typu kapele zwykły uosabiać. Dzięki temu podkreślającemu uniwersalne polskie zamiłowanie do zabawy podejściu, niedzielny koncert stał się prawdziwym mostem międzypokoleniowym między rodzicami a ich pociechami.
Nader trafnie ukazywało to wykonanie uwielbianej przez swój charyzmatyczny, lecz arogancki ton piosenki „Już taki jestem zimny drań”. W tym jednak przypadku piosenka wzbudzała jedynie rozczulenie, a to dlatego, że kapeli towarzyszył Grześ, czyli chłopiec z widowni, który akompaniował muzykom na wręczonym mu instrumencie. Z chłopca pewnie będzie artysta, bo nieprędko opuszczał scenę. Gdy w końcu powrócił na swoje miejsce, miał na ustach tak szeroki uśmiech, że od tej pory reszta dzieci aż rwała się do występów u boku podwórkowej kapeli.
W kolejnym przeboju muzykom towarzyszył Krzyś. Z odpowiadającymi piosence „Felek Zdankiewicz” rekwizytami maszerował po scenie i wspólnie z członkami zespołu zachęcał publiczność do harmonizowania głosów w wersie „Oira tarira oira tarira oira tarira o oo oo”. Raz po raz oprócz dziecięcego chóru wybrzmiewały a to męskie barytony ojców i dziadków, a to żeńskie soprany matek i babć spośród publiczności. Taki entuzjam wywołują tylko stare, skoczne melodie polskich hitów.
Przed zakończeniem zespół zaprosił całą rodzinę na scenę, aby wedle własnego uznania delikatnie zatańczyła do finałowego utworu. Jak się okazało, zaproszone małżeństwo poznało się ze sobą w szkole podstawowej, pobrali się po latach znajomości, a teraz ze swoim synkiem bujało się do przesympatycznej muzyki na koncercie w rodzimym mieście. Ta romantyczna historia była świetnym, choć niezamierzonym dopełnieniem sentymentalnego repertuaru Poranka Muzycznego. „No bo Kutno to właśnie jest Kutno” – śpiewała ponownie w ramach pożegnania kapela podwórkowa. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem.
Anna Dzięgielewska – studentka Instytutu Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego